Alergia czyli jak głodówka pozwoliła żyć normalnie… Przypadek 5

alergia-2


Lena , lat 28, w ciąży trafiła na kilka miesięcy do szpitala. Oto jej relacja.

„ Ciąża była trudna. Już od 8 tygodnia ciąży leżałam w szpitalu na patologii. Stan był ewidentnie zagrażający  życiu i bardzo niestabilny. Ratując moje życie i życie dziecka lekarze ordynowali leki, kroplówki, zastrzyki w ilościach, których organizm nie mógł już przyjąć bez konsekwencji. Jeszcze w szpitalu zaczęły pojawiać się oznaki początków alergii. Nie zdawałam sobie wtedy z tego sprawy. Sądziłam, że wysypka może być efektem źle wypłukanej pościeli lub innej podobnej przyczyny. Wyszłam ze szpitala po 5 miesiącach nie wstawania z łóżka, z hemoglobiną na poziomie 47%. (poziom 45% kwalifikował mnie wtedy do bezwzględnej transfuzji krwi, nawet bez mojej zgody). Głównym zaleceniem była optymalna dieta i rehabilitacja ruchowa.  Zaczęłam jadać domowe obiadki i z każdym dniem obserwowałam narastające objawy alergii. Rozpoczęły się wizyty u alergologa, internisty, ginekologa. Przyjmowanie leków przeciwalergicznych, przeciwgrzybicznych itp. Efekty stosowania leczenia były krótkotrwałe, właściwie co dwa tygodnie odwiedzałam kolejnych specjalistów. Żaden z lekarzy nie spojrzał na mój przypadek holistycznie. Nie zaproponował terapii dającej mi szansę na wyjście z tego zaklętego kręgu. Stan ten pogarszał się. Otwierałam lodówkę i wiedziałam, że cokolwiek zjem, nastąpi nowy atak alergii. Nie mogłam już jeść właściwie niczego. Nawet kromka chleba z masłem powodowała atak alergii. Nie obyło się niestety bez  kroplówek ze sterydami, które zaaplikowano mi na ratunek w momencie silnego ataku alergii ograniczającego oddychanie, picie i przyjmowanie  pokarmów ze względu silny obrzęk. Próbowałam wszystkiego o czym wtedy miałam pojęcie. Efektów nie było. Pewnego dnia w poczekalni u lekarza, w nazwijmy to popularnej prasie kobiecej przeczytałam artykuł o pewnej dziennikarce telewizyjnej, która borykając się z alergią pokarmową stosowała dietę dr Ewy Dąbrowskiej nazywaną wtedy głodówką. Zaczęłam szukać materiałów na ten temat. Bardzo szybko odkryłam, że oprócz tzw. głodówki opartej na warzywach i sokach jest jeszcze głodówka oparta na wodzie. Terapia polega na powstrzymaniu się od przyjmowania płynów i posiłków za wyjątkiem wody. Zapoznałam się  z opiniami za i przeciw,  i zdecydowałam się na głodówkę o wodzie.  Mój stan zdrowia, a raczej choroby nie dawał mi żadnej alternatywy. Perspektywy pozbycia się alergii były obiecujące.  Z obawy przed mogącymi wystąpić migrenami (efekt kumulacji toksyn) solidnie przygotowałam się do głodówki. Wyjechałam na turnus „głodówkowy”. Byłam w grupie, pod opieką lekarza co dawało poczucie bezpieczeństwa. Tworzyliśmy pewnego rodzaju wspólnotę i wspieraliśmy się nawzajem. Osoby pracujące w ośrodku uważały nas wówczas za sektę..:).  Głodówkę przeszłam dość gładko. Uczucia głodu nie było. Miałam trudności z piciem dziennie  dwóch litrów wody. Był natomiast niezagospodarowany czas, z którym nie było wiadomo co robić. Jeśli weźmiesz pod uwagę, że nie chodzisz do sklepu, nie sprzątasz, nie gotujesz, nie jadasz, jesteś osłabiony, nie masz ochoty na nic,  to co możesz robić ..:)? Mieliśmy zorganizowane zajęcia, wykłady a jednak i tak zostało dużo czasu do wypełnienia.  Należy pamiętać, że w trakcie głodówki organizm słabnie, człowiek traci się zainteresowanie książką i telewizją, właściwie wszystkim.  Byli wśród nas mocarze, którzy w trakcie głodówki dawali radę jeździć na rowerze ale to wyjątki. Jeśli chodzi o mnie, to powolny spacer na basen (żółwim tempem..:), spokojne pływanie i powrót był tym remedium który mnie ratował. Tak minęło 14 dni. Wróciłam do domu i „wyprowadzałam” się z postu. Przyznam, że przyspieszyłam poszczególne etapy. Z radości, że mogę cokolwiek jeść trudno mi było opanować apetyt. Dzisiaj wiem, że to mało rozsądne ale wtedy z „lewitowałam” z radości.

Finał głodówki był dla mnie mocno zaskakujący. Rezultat zadziwia mnie do dziś. Alergia zniknęła. Od tamtego czasu, a minęło 11 lat nie miałam żadnego  objawu. Dla mnie to cud. Radość przeogromna. W następnym roku powtórzyłam głodówkę a następnie stosuję okresowo oczyszczanie wątroby, krwi i limfy. Jestem  gorącym zwolennikiem tej metody chociaż znam też negatywne opinie na jej temat.  Dziwi mnie jednak fakt, że spośród osób krytykujących tę metodę są wyłącznie osoby, które nigdy nie stosowały tej metody a tak dużo do powiedzenia. Osobiście nie spotkałam osoby doświadczonej głodówką i negatywnie ją opiniującej.”

Ps. Osobiście uważam, że oczyszczanie organizmu przyczynia się w znacznej mierze do utrzymania organizmu w dobrej kondycji.  Wariantów głodówki/postu jest wiele. Każdy może wybrać opcję oczyszczania organizmu odpowiednią dla siebie.  Może to być np.  jednodniowy detoks, 3 dni na sokach cytrusowych, dieta dr. Ewy Dąbrowskiej czy  głodówki 10,14 czy 21 dniowe. W trakcie mojej przygody związanej z terapiami oczyszczania spotkałam setki ludzi, którzy doświadczyli jej terapeutycznych efektów. Co osoba to inny przypadek. Wśród nich byli tacy, którzy deklarowali coroczne powtarzanie terapii ze względu na osiągane efekty, których skutkiem było funkcjonowanie bez bólu, bez przyjmowania leków, życie normalne życie. Jedną z moich ulubionych książek poruszających temat diety i postu jest książka Pana Makarego Sieradzkiego „Życie bez chorób”,  w której opisuje min. odbudowę zrujnowanego zdrowia po pobycie w więzieniu stalinowskim. Ulubione fragmenty z książki to „kolacji nie ma”, „w soboty nie jadam”.  Czego by na ten temat nie napisać  zdrowie najczęściej  zależy od Ciebie!”

Leave a reply